powrót
Łukasz Wiśniewski: Każdy byłby tym podłamany
2007-04-11 10:38
Naciągnięcie wiązadeł bocznych stawu kolanowego. Ta kontuzja wyeliminowała środkowego reprezentacji Polski kadetów Łukasza Wiśniewskiego, laureata stypendium im. Arkadiusza Gołasia z udziału w finałach mistrzostw Europy rozgrywanych w Austrii.
Gdyby trening zakończył się o 5 minut wcześniej do tragedii by nie doszło, pech chciał ze tak się nie stało. Łukasz zakończył swoją przygodę z turniejem finałowym za sprawą feralnego zeskoku podczas jednego z ostatnich ćwiczeń przy siatce. - Spadłem krzywo po ataku, ciało miałem obrócone w jedną stronę, nogę w drugą no i to wystarczyło – opowiada przygnębiony „Wiśnia”.
Mistrzostw Europy kadetów rozgrywane w Austrii są pierwszą poważną imprezą rocznika 89/90. Wielu z obecnych reprezentantów to tego turnieju przygotowywało się przez ostatnie dwa lata. Tak było też z Łukaszem, który ten czas spędził w spalskim SMS-ie. Dziś wiadomo, że na imprezie nie zagra. – Czy jest mi z tego powodu przykro? Pewnie, że tak. Każdy byłby tym podłamany. Dwa lata się przygotowałem do tych mistrzostw. To jest nasza pierwsza impreza tej rangi. No, ale tak się zdarza, tak jest sport. Jednak pomimo tego, że jestem teraz kadrze nieprzydatny chciałbym zostać z chłopakami. Po raz pierwszy chyba nie chce wracać do domu – mówi „Wiśnia”.
Po dwóch dniach rehabilitacji z kolanem Łukasza jest już lepiej. Ból zniknął, zawodnik może już chodzić, ale o grze nie może być mowy. - Naciągnięcie wiązadeł bocznych stawu kolanowego, tak brzmi prawdopodobna diagnoza – opowiada Łukasz. - I tak to nie jest najgorsze, co mogło mnie spotkać, bo to wiązadło boczne to jest – jak mówił mi lekarz - najmniej groźne wiązadło w całym kolanie. Najgorsze jest zerwać wiązadło tylnie. Jak je się zerwie to już jest koniec kariery. Dalej w kolejności jest krzyżowe, do niego potrzebny jest zabieg. W mojej kontuzji potrzebne jest dwa, trzy tygodnie bez treningu. Trzeba leżeć i poddawać rehabilitacji.
Łukasz jest tegorocznym laureatem stypendium im. Arkadiusza Gołasia, w siatkówkę zaczynał grać w rodzinnej Włodawie. – Po roku trenowania koszykówki zostałem zabrany na Gimnazjadę, to były takie zawody międzyszkolne. Później wysłano mnie do Białej Podlaskiej do trenera Sobieraja na konsultację wojewódzkie. Pojechałem tam na tydzień, na zgrupowanie przed Turniejem Nadziei Olimpijskich. Po całym zgrupowaniu trener zaproponował mi, żebym zaczął trenować w Białej, byłem wtedy w drugiej gimnazjum. Miałem dylemat, bo następne zgrupowanie siatkarskie odbywało się w tym samym czasie co zgrupowanie koszykówki. Postawiłem jednak na siatkówkę i zadeklarowałem się, że będę grał w Białej Podlaskiej. Później było kolejne Nadzieje Olimpijskie no i tak się potoczyło. Trafiłem do Spały.
Łukasz obecnie jest w drugiej klasie liceum. Gra na pozycji środkowego. - Teraz mam 199 cm wzrostu, może jeszcze urosnę – mówi z uśmiechem. W zasięgu ataku brakuje mi do Arka Gołasia ponad 20 cm. Obecnie łapie 3,43 cm do końca szkoły chce łapać 3, 50 cm.
Brak Wiśniewskiego w zespole to dość poważne osłabienie naszej kadry, ale jak przyznaje skromnie kontuzjowany - Będzie trzech dobrych środkowych, więc nie ma problemu. Karol Kłos dobrze sobie radzi. Czy uda się nowemu zawodnikowi na czas zgrać się z zespołem? - Środkowy ma najmniejszy problem, żeby zgrać się z drużyną. Ja oczywiście chciałbym zagrać w tym turnieju. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że moje wyjście na parkiet może się wiązać z poważniejszą dolegliwością. Wolę w tym momencie przeleżeć te kilka dni niż później nabawić się kontuzji, która mogłaby mnie wyeliminować z gry w siatkówkę do końca życia.
|